OD POCZĄTKU
"Dom bez Korniszy byłby smutny i bardzo, bardzo cichy"- aby się o tym przekonać potrzebowałam dużo czasu. Zawsze chciałam mieć psa ale nie zawsze mogłam spełnić swoje marzenia. Przez dom rodzinny przewijały się kanarki, chomiki, świnki morskie a te żyły krótko i pozostawiały mnie w niekończącej się żałobie po ich śmierci. Aż pojawił sie pies - sunia Vika która była ze mną 20 lat, potem rottweilerka i obecnie - dogi argentyńskie. A kot? Kot pojawił się niechcący - jak w pracy każdego lekarza weterynarii. Maleńka i waleczna pumcia - czarna jak węgielek zostawiona na oknie lecznicy w pudle z karteczką "proszę nie usypiać" i..... i tak się zaczęło. Potem Devon Rex Józuś, potem Devonka Agnisia i pierwsza Korniszka Delicja z hodowli Cornish Point. A potem.............. już dwa, trzy czy siedem kotów nie robi różnicy. A hodowla to takie wyższe wtajemniczenie.......